czwartek, 15 listopada 2012

NO ZAWSZE COŚ

Byliśmy poddenerwowani . Napięcie wisiało w powietrzu - słusznie jak się okazało . Wiadomo , że gdy w grę wchodzą małe dzieci , nigdy nic nie wiadomo , ale pech zaatakował z zupełnie niespodziewanej strony .....
Chrzest Brysi . Rozpoczęcie o 13 . Wszystko wyliczone co do minuty . Dzidzia posłuchała i poszła spać tak jak trzeba , co poskutkowało dobrym humorem i brakiem protestów przy wdziewaniu stroju galowego . Mysz dumna w pięknej sukieneczce i nowych pantofelkach . O 12.30 musimy wyjść , żeby w kancelarii podpisać dokumenty . 12.00 - Mysia mówi, ze boli ją brzuch . Może zdenerwowanie .... 12.20 nerwowa krzątanina , żeby wszystko wziąć - pieluchy , picie , zabawiacze itp. 12.25 - Wszyscy jesteśmy ubrani , Brysia na rękach lekko upocona , klucze odnalezione , torby załadowane , ostatnie spojrzenie w lustro . Mysz mówi , że jej niedobrze . AAAaaaaaa mamaaaaaaaaa . O tak .... Biegniemy do łazienki . Dobrze , że nie w samochodzie albo w kościele .... 12.35 - Mysz rozebrana z kurteczki , w ślicznej sukienusi , bladzieńka w łóżku . Telefon do mamy . 12.45 - Mama zostaje z Myszą . My biegiem do samochodu .
12.55 - zdążyliśmy ........
Na szczęście Myszka poczuła się lepiej i na obiedzie już była z nami .

Galowe kapelutki dla dziewczynek



Jak wykorzystać materiałowe ścinki :




Z cyklu "Zmagania z kuchenną codziennością " paszteciki z soczewicą i placuszki brokułowe z dipem dyniowo-czosnkowym



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz