środa, 28 września 2016

O CZYM TO JA CHCIAŁAM .......

O wierze chciałam . W dzieci  . W to , że one WIEDZĄ .
Scenka taka  :
Córczę większe ma smutek na twarzy . Gadamy . Miała na lekcji zrobić 9 zadań . Zrobiła 5 i powiedziała , że więcej już dziś nie chce , bo są bardzo monotonne  i czuje wielkie zmęczenie  ciągłym skupieniem .
Usłyszała ( nie wiem jaka była rzeczywistość - to jest to , co usłyszała ona )  , że musi , bo innym będzie przykro  jeśli tylko ona nie zrobi . Że wszyscy muszą . Że trzeba . Że jeśli ona nie zrobi , a inni będą robić ,  to będzie to wobec tych innych niesprawiedliwe * . Wobec czego zrobiła na totalny odwal . Wróciła do domu i zadała mi pytanie : Mama dlaczego nikt mi nie wierzy w to , że ja siebie znam i wiem ile mogę zrobić i kiedy ? Ja wiedziałam że już więcej nie dam rady i jak nie mogłam przerwać to tak nabazgrałam , że potem aż mnie samej było głupio ....
Jej świadomość tego że wie , że robiła na odwal , bo nie widziała wyboru  absolutnie mnie powaliła .  Zrobiła coś nie po to żeby wyciągnąć z tego jak najwięcej korzyści , tylko po to , żeby zrealizować nie swój plan .
Równocześnie mam tak dużo szacunku i podziwu dla córkowej Pani . Myślę o tym , jak wiele wysiłku ,  starań i uczuć widzę w tym co robi .  Myślę też jak często musi się czuć bezradna , czy przytłoczona ilością oczekiwań  - ile dzieci tyle spraw , ilu rodziców tyle dróg , zawsze tykający zegar , chęć sprostania założonemu planowi , podstawa programowa  .....
Kilka lat temu nawet nie rozważałam innej szkoły niż publiczna , po kilku latach nie rozważałam innej szkoły niż ta w której teraz jest córczę  , pierwszą córkę karmiłam 7 miesięcy , drugą 2 lata z haczykiem , kiedyś im większej siły używałam do przekonania do swoich racji tym bardziej byłam z siebie dumna , teraz nie przekonuję nikogo tylko staram się słuchać   i mówić o sobie . Wszystko się zmienia , mamy coraz większe umiejętności , ciągle wyciągamy wnioski . Ja wiem , że za słowami "wszyscy muszą " stoi wiele potrzeb , dla których w danym momencie trudno znaleźć inny sposób na ogarnięcie . Intencja córczanej Pani jest dla mnie absolutnie klarowna i z założenia dobra . Ja wybrałabym jednak inny sposób .

Jaki ?
  •  Przede wszystkim chciałabym zdjąć z nauczycieli obciążenie przekonaniem , że w klasie są jedynymi osobami , które wiedzą co dobre , a co nie , kto powinien co i jak robić .  To co dobre dla jednego , nie zawsze jest dobre dla innego . Wyobrażam sobie jak wiele energii potrzeba , żeby utrzymać taki jeden "spójny" obraz dzieci w klasie i próbować znajdować jeden sposób , który zadowoli wszystkich. . 
  •  Chciałabym , żeby nauczyciele nie bali się , że zgoda na rozwiązanie zaproponowane przez jednego ucznia wywoła lawinę "wyłamek" . Może przez chwilę tak - zgodnie z zasadą psa spuszczonego z łańcucha . Jestem jednak przekonana , że im więcej wolności , tym więcej chęci i własnej odpowiedzialności . Im więcej mówienia i przede wszystkim życia w zgodzie z zasadą  , że sprawiedliwie to znaczy w sposób , który daje tyle ile każdy potrzebuje , a nie po równo - tym więcej spokoju o brak nadużyć w tej kwestii. 
  •  Chciałabym , żeby nauczyciele nie bali sie mówić prawdy o sobie i o tym co naprawdę myślą . Moim zdaniem im więcej prawdy w podejściu do każdego dziecka z klasy , tym większa spójność - bo nie oparta na "przewodzeniu" , ale po prostu na wspólnym byciu . Na byciu , które moim zdaniem polega przede wszystkim na pozostawaniu w prawdzie i na wyjściu z "roli" . Rozumiem to w ten sposób - jeśli dziecko zgadza się na zrobienie jakiegoś zadania :
a. ponieważ nauczyciel powiedział coś bardzo osobistego i prawdziwego  np. że pomimo ,  że uczenie się jakiegoś tematu jemu również nie przychodziło łatwo i uważał to za śmiertelne nudy  , ale równocześnie wie , że bez tej wiedzy w naszym systemie szkolnictwa można nie przejśc do następnej klasy , a bardzo mu zależy na tym , żeby jego uczniowie mieli możliwość dalszej nauki i rozwoju

to jest to coś zupełnie innego niż gdy dziecko "zgodzi się " na wykonanie jakiegoś zadania ponieważ :

b. usłyszy , że po prostu trzeba to zrobić i już .  Albo , że  wszyscy muszą . Albo , że jeśli tego nie zrobi to dostanie dwóję ,minus , chmurę czy co tam jeszcze .

  • Chciałabym wspólnego planowania celów . Tylko cel na który dziecko ma realny wpływ jest jego celem . Cel , który wyznacza ktoś inny jest rozkazem , mniejszą lub większą formą dominacji . Każde dziecko jest gotowe , żeby uczestniczyć w podejmowaniu decyzji dotyczących własnego życia . Umożliwienie dzieciom podejmowania takich decyzji jest jedyną drogą do tego żeby uczyły sie z entuzjazmem - czyli rzeczywiście uczyły się i rozwiązywały problemy , a nie tylko przyswajały informacje .
  • Chciałabym czasu i uważności na momenty , które budują bliskość . Na zauważanie trudności i dawanie razem rady . Na dostrzeganie daru jakim jest zdanie "nie chcę już dłużej nad tym pracować". To jest dar , którego wielu dorosłych w procesie wychowania zostało zupełnie pozbawionych - to jest dar SAMOŚWIADOMOŚCI . Że czegoś nie chcę , że coś jest zbyt trudne , że z czymś mi nie po drodze , że chcę inaczej  . To jest zalążek głębokiej odpowiedzialności za siebie samego . Za to , że kiedyś w przyszłości nasze dzieci nie będą   zrzucać na kogoś odpowiedzialności za swoje własne emocje , że będa umiały walczyć i starać się o jakość swojego życia .  Że jeśli ktoś się nie domyśli to poproszą , zamiast cierpieć w ciszy i czekać na zauważenie , lub co gorsza w ogóle nie zauważając , że coś jest w ich życiu zupełnie nie ich  .  Na miejscu nauczyciela , który otrzymuje od dziecka taki komunikat byłabym głęboko wdzięczna sobie samej , że moi uczniowie mają do mnie wystarczające zaufanie , żeby dzielić się ze mną takimi trudnościami . Że dają mi swoją prawdę . Że się nie boją . I że widzą sens tego dzielenia się - ufają , że raz z większą łatwością , raz z mniejszą , ale że poszukamy drogi ,która będzie i prawdziwa i wzbogacająca i pozwoli nam się rozwijać .  
  • Chciałabym budowania kontaktu , a nie udowadniania racji . Jestem przekonana , że każdy nacisk  - czy to w postaci słowa "musisz" , czy pod postacią nagrody , kary , szantażu , czy braku wyboru w długofalowej perspektywie działa tylko na niekorzyść . Bo odcina nas od prawdy o nas samych , o tym do czego dążymy . Ja bym bardzo chciała , żeby moje dzieci nie musiały się przekopywać przez tony nieuświadomionych spraw i uczyć świadomosci dopiero w dorosłym życiu .
I na koniec ( długiego ? za długiego ? za krótkiego? w sam raz? )postu  takie pytanie , które mi pomaga zobaczyć co dla mnie byłoby ważne w tej sytuacji :
Załóżmy , że w robocie dają Wam jakieś zadanie . Dla Was bardzo w tym momencie trudne - zbyt trudne . Mówicie , że nie dacie rady , że jesteście bardzo zmęczeni   . Jaką reakcję byście wybrali :
 -  Musisz to zrobić bo Cię zwolnię.
-  Wszyscy to robią więc Ty też musisz.
- Aha mówisz , że jestes bardzo zmęczony . No słyszę Cię .Ja też często jestem zmęczony a jakoś jednak robię.
- A czemu Ty taki jesteś zmęczony?!
- Ej no masz rację . Mega trudno jest to robić jak się jest zmęczonym....
- No dobra to co możemy zrobic , żebyś to zrobił pomimo zmęczenia ?
- Tiaaaaa zmęczony .... Chcesz się po prostu wykręcić od zrobienia tego !
  - Słyszę , że jesteś zmęczony - czy potrzebujesz mojej pomocy ? Czy chcesz żebyśmy razem poszukali rozwiązania ?


*W tym momencie opowiadania  świecę przed córczęciem oczami ,bo zawsze mówiłam coś zupełnie przeciwnego - że sprawiedliwość polega na tym , że każdy dostaje to czego potrzebuje , a nie to co inni  -  że jak córczę większe potrzebuje majtek , a córcze mniejsze skarpet , to nie dostają tego samego....

Wrześniowe zmiany objęły ścianę salonu :


I ściany kuchenne :


Córczana Pani zainspirowała nas do uważności i skupienia przy produkcji jesiennej mandali :




A w łazience  o poranku zastałam , oprócz wanny wypełnionej wodą z solami ,  SZTUKĘ :
 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz