piątek, 4 marca 2016

PRACA DOMOWA

Nieco przekornie do aktualnego trendu - widzę bardzo wielki i pozytywny cel pracy domowej . Zupełnie  niezwiązany z tym , w czym najczęściej korzyści z pracy domowej się widzi .
Ten cel , o którym mówię , jest najważniejszy dla mnie ,  dla moich dzieci , dla nas jako rodziny . Tym celem jest nauka zaspokajania swoich najważniejszych potrzeb , wybierania tego co jest dla nas ważne i mniej ważne , uniezależniania się od tego co mówią inni , bycia szczerym z samym sobą .
PRZYKŁAD 1 - potrzeba odpoczynku
Jeśli moja córka jest zmęczona - wybiera siebie . Pomimo możliwego niezadowolenia nauczyciela , a z moją wielką akceptacją . Szacun . Ja się tego nauczyłam dopiero niedawno . Że trzeba o siebie dbać , że nie można pozwalać żeby bateria nam całkiem padła . Potrafię odmówić i jestem pod wielkim wrażeniem , że moje dziecko też zaczyna to umieć . Że umie podejść do tematu w ten sposób , że "chętnie zrobię to co jest zadane , ale najpierw bezwzględnie muszę zadbać o siebie ".
PRZYKŁAD 2 - potrzeba rozwoju , samodecydowania , autentyczności
Jeśli moje dziecko realizuje swoje pasje - wybiera siebie , pomimo możliwego niezadowolenia nauczyciela . Szacun . Ja dopiero niedawno odkryłam , że nauka tego co jest pasją przynosi korzyści w każdej dziedzinie  życia - ona już to wie i potrafi wybrać swoją pasję zamiast rozwiązania pracy domowej . Szkoła jest środowiskiem , w którym występuje mniejszy lub większy przymus , w którym nie realizuje się swoich własnych planów i zamierzeń , tylko plany i zamierzenia zaplanowane za nas przez kogoś . Jak więc nauczyć sie odpowiedzialności za swoją życiową drogę ? Gdy moje dziecko wybiera swoje pasje to uczy się samo planować swoją drogę dojścia do celu w tym co rzeczywiście jest dla niej ważne  , i rezygnowania z rzeczy mniej istotnych na korzyść bardziej istotnych.
PRZYKŁAD 3 - potrzeba  wkładu w życie drugiego człowieka , potrzeba bycia wziętym pod uwagę, potrzeba więzi i autentyczności
Jeśli dzieje się coś ważnego w domu - ktoś ważny dla nas do nas przychodzi , musimy omówić coś istotnego  dla całej naszej czwórki , albo ktoś z nas ma słaby dzień i prosi innych o pomoc w jakimś zadaniu , tak żeby sam mógł odpocząć - moja córka wybiera to co jest dla niej ważniejsze . Szacun . Ja do niedawna bym wybrała pracę domową , albo skończenie pracy za wszelką cenę . Nawet za cenę zdrowia , nawet za cenę braku pomocy bliskiej osobie . Albo raczej zrobiłabym obie rzeczy na raz za cenę całkowitego rozładowania własnych akumulatorów . Nie przyszło by mi do głowy to , że ktoś mnie zrozumie . Moje dziecko nadal ma wiarę w to , że nauczyciel zrozumie , że są rzeczy ważniejsze niż trzy kserówki do wypełnienia . A przede wszystkim ma wiarę w to , że jeśli nie zrozumie jej nikt "z zewnątrz"  , to zrozumieją ją bliscy .
PRZYKŁAD 4 - potrzeba radości i samorozwoju 
Jeśli praca domowa sprawia mojemu dziecku frajdę , jeśli moje dziecko czuje , że ta praca jest czymś co je wzbogaca , jeśli moje dziecko widzi w pracy domowej sens , wybiera zrobienie jej . Samo - bo z naszej strony przymusu brak . Moja córka potrafi zdecydować , która praca domowa ma pozytywny wpływ na jej mózg  . Pomimo nieznajomości neurobiologii - po prostu coś ją wciąga albo nie . Albo znajduje w czymś radość albo nie . Jeśli nie - to ja wiem , że robienie tego po prostu nie ma sensu . I ona też to wie . I nie chodzi tu o temat pracy , bo nikt z nas nie wie które umiejetności kiedyś mu się przydadzą  . Chodzi o to jak ciekawa jest ta praca , czy powoduje "przebudzenie" i sprawia radość czy jest zabawą . Bo tylko wtedy to co robimy zostaje w naszej głowie - tylko gdy nasz mózg sie cieszy z tego co robi .
PRZYKŁAD 5 - potrzeba ruchu , powietrza , kontaktu z innymi , kontaktu z naturą i potrzeba zabawy
Moje dzieci ( 8 i 4 lata ) bawią się bardzo dużo . Bawią się zabawkami i bawią się brodząc w kałużach i wisząc na drabinkach . Szczególnie gdy pogoda zaczyna zachęcać do wyłaniania się z domowych czeluści drugą połowę dnia spędzamy na dworze . Kopiemy ogródek , wywozimy razem to co zagrabiliśmy na kompost , sadzimy , pielimy ( raczej ja;) ) , mnóstwo jeździmy na rowerach , chodzimy na spacery , gadamy . Dzień bez dworu jest dniem straconym . Jeśli moja córka nie wybiera pracy domowej tylko idzie na dwór to nie robi tego z lenistwa , olewactwa , głupoty czy gwizdania na autorytety tylko spełnia jedną ze swoich ważniejszych potrzeb . Mówi "nie" jednej rzeczy , ale to znaczy tylko tyle co "tak" dla innej , w danej chwili ważniejszej .


Na początku córczanej szkoły  bardzo silnie wchodziłam w rolę , którą całe życie trenowałam - jest praca domowa trzeba zrobić . Kompletnie mi się to jednak nie zgadzało z tym w co wierzę - potrzebami , brakiem przymusu , wolnością . Ale 30letni trenng sprawił , że gdzieś w głębi duszy czułam przed tymi pracami respekt . A potem mi się poukładało - nigdy nie postawię na jednej szali prac domowych i szkoły , a na drugiej mojego związku z dziećmi . Jeśli będą potrzebowały pomocy w odrobieniu zawsze pomogę . Będe pytać - czy dziś jest coś do zrobienia . Ale nie powiem - musisz odrobić prace domową . Na pewno nie będę za nią odpowiedzialna , i nie będę czuła przed nią respektu . Szczególnie gdy nie angażuje , tak żeby coś po zrobieniu jej zostało w głowie . Badań nad brakiem efektywności prac domowych jest mnóstwo . Ale ja chcę przede wszystkim , żeby moje dzieci  w domu miały dom , a nie edukację domową po edukacji szkolnej . Żeby czuły , że ja wierzę , że ich wybór podyktowany jest ważnymi dla nich względami . Żeby umiały wybierać - nawet pod pewną presją - to co jest dla nich najważniejsze . W tym chcę je utwierdzać : jesteście ważne - bądźcie ważne dla siebie . Ważny jest Wasz odpoczynek , pasje , gotowość do nauczenia się pewnych rzeczy we własnym tempie . I ja biorę na klatę to , że być może zdacie egzamin szósto czy tam iloś klasisty gorzej niż Ci którzy byli zmuszeni ślęczeć nad lekcjami zamiast ganiać na bosaka po śniegu . Ale wiem , że będziecie miały pasję i siłę żeby walczyć o to co sobie wymarzycie, wtedy kiedy przyjdzie na to czas :)


ps. Jak dotąd większość prac domowych  zostało przez córczę zrobionych -  z mniejszym , lub wiekszym  poślizgiem . Nie miałam w tym udziału zachęcającego.

5 komentarzy:

  1. Mądre słowa Aniu, mądre w swojej konsekwencji. W miarę upływu wpisu coraz bardziej dostrzegałam zasadność ale i trudność tematu, tym bradziej ukłon w Twoją stronę :)
    Ja jeszcze pamiętam ten strach przed nie wykonaniem zadanych ćwiczeń... Z perspektywy patrząc: okropieństwo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo do mnie przemawia to co Pani pisze... Ja szkołę moich dzieci mam wciąż przed sobą ale mam nadzieję, że znajdę w sobie siłę, żeby pozostawić moim córkom wolny wybór w kwestii prac domowych. Mam jeszcze pytanie. Jak sobie Pani radzi z reakcjami nauczyciela? Czy była Pani wzywana na przysłowiowy dywanik, czy przeprowadzala Pani rozmowy z nauczycielem? Jeśli tak to czy mogę zapytać jak ona wyglądała. Szczerze podziwiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo do mnie przemawia to co Pani pisze... Ja szkołę moich dzieci mam wciąż przed sobą ale mam nadzieję, że znajdę w sobie siłę, żeby pozostawić moim córkom wolny wybór w kwestii prac domowych. Mam jeszcze pytanie. Jak sobie Pani radzi z reakcjami nauczyciela? Czy była Pani wzywana na przysłowiowy dywanik, czy przeprowadzala Pani rozmowy z nauczycielem? Jeśli tak to czy mogę zapytać jak ona wyglądała. Szczerze podziwiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Joanno !
    Przede wszystkim rozmawiałam z córką . Pogadałyśmy o tym jak może być postrzegana , o tym , że może dostać minusa , czy tkzw. nieprzygotowanie i o tym , co dla nas jest w tej sytuacji najważniejsze . Pogadałyśmy o tym do czego są potrzebne prace domowe a do czego niekoniecznie . Pogadałyśmy o tym , że nie wszyscy rodzice w taki sposób postrzegają odpowiedzialnosć dzieci za własne życie . Nauczycielom opowiedziałam o sobie .Że jestem mamą , której podejście nie jest podejściem najpopularniejszym . Jest podejściem pod prąd . Jest podejściem , które sprawia , że moje dziecko żyje trochę w dwóch światach . Jeden świat jest oparty na przekazie , jaki dostaje w domu . A drugi jest oparty na ramach jakie wyznacza szkoła . Poprosiłam o branie tej trudności pod uwagę . Poprosiłam o to , żeby uwzględnić skąd moje dziecko pochodzi i jakie wartości są dla niej "normalne" . Równocześnie zapewniłam , że rozumiem to , że tak jak moją strategią na szczęśliwą przyszłość mojego dziecka jest brak nacisku , szacunek dla wyboru najważniejszej do zaspokojenia potrzeby , brak presji , przekazanie odpowiedzialności za to co jest dla dziecka najciekawsze i najważniejsze w danym momencie jego życia w jego własne ręce , tak dla drugiego rodzica strategią na zapewnienie szczęśliwego życia swojemu dziecku może być bezustanny nacisk , który ma przyzwyczaić do trudów , presja , która ma wykorzystać istniejącą więź dla poprawy wyników i nagrody , kary i oceny , które mają zmotywować do starań . I że rozumiem , że rola nauczyciela postawionego między tymi dwoma "obozami" jest skrajnie trudna . Zapewniłam , że nie chcę nikogo zmieniać , chce tylko żeby moje dziecko było potraktowane jako ktoś wyjątkowy ( czyli jak każde inne dziecko ) - kto skądś pochodzi , ma jakieś potrzeby , ma jakies kłopoty , ma jakieś marzenia i trudności . Na razie nie poznałam , jakie jest osobiste zdanie nauczycieli . Szkoła do której chodzi córczę jest bardzo fajna , ale nie ma jednoznacznie wyznaczonego kierunku ( typu montessori , demokratyczna itp.) , więc ilu rodziców tyle strategii . Najbardziej interesuje mnie jak z tą dwoistością świata , radzi sobie moja córka . Ale nie mam sygnałów , że źle :)

    OdpowiedzUsuń